Była godzina 18. Siedziałam cicho w salonie, na kanapie oglądając serial. Nie zwróciłam nawet uwagi jaki to serial. Oglądałam go żeby zająć sobie czas. Miałam na sobie za dużą koszulkę Justina, sięgającą mi trochę za tyłek. Na nogach jedynie krótkie spodenki. Na stopach miałam skarpetki - stópki. Moje włosy spięte były w niechlujnego koka. Nie nakładałam dziś makijażu. Nie miałam czasu, ani ochoty. Jedyne co miałam pomalowane to trochę rzęsy i usta podkreślone różową szminką, pasującą do mojej karnacji. Czekałam na Justina, który miał wrócić z meczu. Nagle drzwi się otworzyły, od początku było słychać kilka głosów, co oznacza - Justin przyprowadził kolegów. Znałam tylko dwóch jego kolegów, Raya'na i Chris'a. Z tego co wiem, przyjaźnią się z Justinem od dzieciństwa. W pokoju pojawił się Justin, a tuż za nim Raya'n i Chris.
- Cześć Jasmine. - powiedzieli chórkiem Raya'n i Chris. Podeszli do mnie, wstałam i przytuliłam się na powitanie najpierw z Chrisem, a później z Raya'em. Raya'n na dodatek musnął mój policzek, przez co na mojej twarzy zapanował szeroki uśmiech.
- Hej chłopcy. - powiedziałam cichym, zachrypniętym głosem.
Justin jak zwykle zignorował mnie, nawet nie powiedział mi głupiego "cześć" po prostu usiadł na kanapie, w tym samym miejscu co wcześniej siedziałam ja. Chris i Raya'n byli dla mnie niczym starsi bracia. Zawsze mnie wspierali, pomagali mi. Często stawiali się w mojej obronie, Justinowi. Ale to nigdy nie pomagało. Zawsze i tak obrywałam. To była rutyna. Justina nie da się już zmienić. On na zawsze zostanie, takim chorym dupkiem, który skradł moje serce. Chłopcy siedzieli na przeciwko mnie i o czymś dyskutowali, a ja siedziałam cicho przez całą godzinę, wpatrując się w Raya'na. Nie podobał mi się, po prostu miał bardzo ciekawą, urodę. Był nieziemsko przystojny. Wiele kobiet traciło dla niego głowę, a on nie mógł sobie znaleźć jedynej. Był trochę nieśmiały. Gdy chłopcy skończyli rozmowę, odprowadziłam ich do drzwi. Pożegnałam się z nimi, a oni wyszli. Gdy wróciłam z powrotem do salonu, Justin siedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy i spoglądał na mnie. Jego wzrok wiercił dziurę w moim czole. Posłałam mu pytający wzrok na co on wstał i podszedł do mnie. Zaczęłam przesuwać się w stronę ściany, bojąc się go. Gdy moje plecy zderzyły się z zimną ścianą, poczułam lekki ból w kręgosłupie. Justin był już tuż przy mnie. Położył ręce na ścianie, nie umożliwiając mi tym samym wydostanie się. jego twarz znajdowała się tuż przy moim uchu. Czułam na sobie jego oddech. Bałam się go w tym momencie. Wiedziałam do czego był zdolny. Zaczęłam się trząść jak galareta, a moje ręce drżały. Justin wziął głęboki oddech i szepnął mi do ucha.
- Podoba Ci się on? - Zmarszczyłam lekko brwi. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaczęłam bać się jeszcze bardziej.. - Jest seksowniejszy ode mnie? - Szepnął mi cicho do ucha. Stałam cicho, bałam się odezwać. Czułam jak zaciska pięści. Był bliski uderzenia mnie.
- O-o co Ci chodzi J-Justin? - Wyjąkałam cicho, a łzy cisnęły mi się do oczu. Kiedyś wyobrażałam sobie księcia na białym koniu, który będzie traktował mnie jak księżniczkę. A teraz jestem w tym miejscu, z tym chorym dupkiem.
- Jak to kurwa o co! - niepodziewanie krzyknął. Wystraszyłam się i podskoczyłam do góry. Zakryłam usta dłonią, a po policzku spłynęła mi łza. Dalej nie wiedziałam o co chodzi. - Widziałem jak się wpatrywałaś w Raya'na. Co spałaś z nim? Jest lepszy ode mnie? - Wysyczał, a za razem wykrzyczał. Jak on mógł tak pomyśleć, kocham go nad życie. Toleruje to że się nade mną znęca, a on jeszcze ma czelność powiedzieć mi takie coś? Mam tego dość! Mam dość go.
- Jesteś chory psychicznie? Justin, kocham Cię. A ty dajesz mi takie oskarżenia. - Powiedziałam przez płacz. odepchnęłam go od siebie i upadłam na podłogę. Justin złapał mnie za ramię i podciągnął po ścianie do góry.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. - Krzyknął, ściskając moje ramie. Będę miała pełno siniaków.
- Justin, proszę puść to boli. - wyszeptałam przez łzy. Ryczałam jak zwykle. Nie potrafiłam go zrozumieć. podobno jak się kogoś kocha, to nie chce się go ranić. A on co? Robi zupełnie na odwrót. Niby mnie kocha, a znęca się nad mną... Nienawidzę go!
- I dobrze, ma boleć. - Zaśmiał się cicho. Na jego ustach zawsze widniał ten cwaniacki uśmieszek, który miałam ochotę zedrzeć mu z twarzy.
- Nienawidzę Cię! - Krzyknęłam. Następnie byłam w takim stanie że nie wiedziałam co robię, plunęłam mu prosto w twarz, odpychając go od siebie. Chwile później jego dłoń zderzyła się z moim policzkiem. A ja spokojnie opadłam na podłogę, tracąc przytomność.
*
Pierwszy rozdział, trochę krótki. Jeśli mam kogoś informować o następnych, to proszę napisać w komentarzu, albo tu : ask
PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTA, O SKOMENTOWANIE.
To motywuje do dalszego pisania :)
To motywuje do dalszego pisania :)
Ciekawie się zapowiada :D Rozdział super :)
OdpowiedzUsuńduzo osob to czyta tylko nie chce im sie komentowac piszesz cudownie
OdpowiedzUsuńincsithvrdsiot MEGA !!
OdpowiedzUsuńPisz dalej kochana <3
omg! świetny <3
OdpowiedzUsuńDalej ! :*
OdpowiedzUsuńSwietny ! :)
OdpowiedzUsuńInformuj : FB - Kinga Katarzyna Pluta
ask/twitter - Kinga90210
Ale się jaram.
OdpowiedzUsuńTo nie możliwe żeby na świecie żyły osoby , które taak dobrze pisza !!
pozdrawiam RuuDa :*