Na czerwonej skórzanej kanapie, znajdującej się w rogu kawiarni siedział nikt inny jak Justin. Tuż przy jego boku, wtapiająca się w jego szyję Miranda.. Jak poznałam Justina, był wolny. Ale miał dziwny układ z Mirandą. Sypiali ze sobą bez zobowiązań. Tacy "przyjaciele do łóżka". Oczywiście wszystko się zmieniło, gdy zaczęłam spotykać się z Justinem. Zerwał wszelki kontakty z Mirandą.. A przynajmniej tak mi powiedział. Po moim policzku spływały pojedyncze łzy. Wbiegłam szybko do kawiarni, trzaskając przy tym drzwiami. Justin spojrzał w moją stronę, automatycznie odepchnął od siebie Mirandę, która wyglądała na dosyć zdezorientowaną. Jego oczy spotkały się z moimi. Nienawidziłam go w tym momencie.
- Ciekawa ta twoja praca.. - krzyknęłam do niego. Miałam ochotę walnąć go prosto w twarz. Na razie się powstrzymywałam, ale wiedziałam że długo tak nie wytrzymam.
- To nie tak jak myślisz.. - powiedział cicho Justin, podnosząc ręce w górę. Coś w rodzaju gestu poddania się. - Ona dla mnie nic nie znaczy.. - Wskazał palcem na Mirandę. Jej mina w tym momencie była bez cenna. Jej szczęka opadła, a ona sama stała w wielkim zdziwieniu.
- Ja dla Ciebie nic nie znaczę? Byłam tylko zabawką? Jesteś dupkiem Justin. - Miranda wykrzyczała, a po jej policzku spłynęło kilka łez. Było mi cholernie szkoda tej dziewczyny.. Co ja mówię.. mój chłopak właśnie mnie zdradził, a ja mówię że mi szkoda jego kochanki.. Miranda zabrała swoją kurtkę i torebkę z kanapy.
- To koniec Justin. - Krzyknęła, następnie podeszła do Justina i walnęła go w twarz. Po czym wybiegła z kawiarni, trzaskając za sobą drzwiami. Sama podeszłam do Justina i wymierzyłam mu cios w twarz.
- To koniec Justin. - Powtórzyłam słowa Mirandy. Kiedy kierowałam się już do wyjścia, poczułam jak ktoś ciągnie mnie za dłoń. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina, z miną jak zbity pies. Nie tym razem - Pomyślałam. Justin zbliżył się do mnie nieco i wyszeptał mi prosto w twarz.
- To nie musi się tak kończyć. - powiedział, a ja odepchnęłam od siebie. Zabrałam również swoją rękę, którą wcześniej on trzymał.
- Justin, to już jest koniec. - powiedziałam z przekonaniem w głosie. Tak naprawdę chciałam żeby to się nigdy nie wydarzyło. Żebyśmy teraz wrócili do domu. Ja i stary Justin. Ten Justin który mnie nie bił, ten Justin który nie był takim pieprzonym dupkiem. Ten Justin który interesował się mną, ten który był troskliwy i opiekuńczy. - Justin za późno już.. Nie da się tego uratować.
- Ale Jasmine ja Cię kocham.. - Odwróciłam się w stronę drzwi i po prostu wyszłam. Zignorowałam go po prostu. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Raya'na. Po trzech sygnałach chłopak w końcu odebrał.
- halo? - Usłyszałam lekko zachrypnięty głos przyjaciela. Wzięłam głęboki oddech.
- Podjedź po mnie proszę. Jestem przy kawiarni, kawałek koło restauracji. - Powiedziałam, następie otarłam łzy płynące po moim policzku.
- Ale jak to? mieliśmy się spotkać. - Spytał zdezorientowany Raya'n. Wybuchnęłam cichym płaczem.
- Po prostu przyjedź, proszę.. - Wyszeptałam szlochając. Następnie się rozłączyłam, nie czekając na odpowiedź Raya'na. Przysiadłam na ławce i wyciągnęłam papierosy. Zwykle nie palę, ale trzymam je przy sobie w razie gdybym musiała się odstresować. Czyli w tym momencie. Wyciągnęłam jednego papierosa, następnie zabrałam się za szukanie zapalniczki. Nie mogłam jej znaleźć. Poczułam na sobie czyjś dotyk, odwróciłam się i zobaczyłam Justina, stojącego z zapalniczką w ręką.
- Tego szukasz? - Spytał z uśmiechem na twarzy. Podpalił mi papierosa, a sam wyciągnął swojego również zapalając. Zignorowałam to że usiadł przy mnie i zaciągnęłam się. Chwile później wypuściłam dym.
- Wiem że zjebałem po całości. - powiedział Justin, co mnie zaskoczyło. Zwykle nie przyznawał się do błędów. Postanowiłam przemilczeć to.
Siedzieliśmy w ciszy z dobre 5 minut, aż w końcu zobaczyłam auto Raya'na. Chłopak zatrzymał się i wysiadł, ruszając w naszą stronę. Ja w tym czasie skończyłam papierosa.
- Co się stało? Macie miny jak by ktoś umarł. - Zażartował Raya'n. Umarła nasza miłość..
- Po prostu mnie stąd zabierz. - Wstałam, ruszyłam w jego stronę z kamienną miną.
- O co chodzi Justin? - spytał lekko zdezorientowany Raya'n. Spojrzałam na Justina, a ten siedział wpatrując się w chodnik.
- Zabierz ją do siebie. Jas musi wszystko sobie przemyśleć.. - Powiedział z kamienną miną. Raya'n tylko wzruszył rękoma i udaliśmy się w stronę jego auta. Idąc odwróciłam się, ale Justina już tam nie było. Wsiadłam do auta Raya'na i odjechaliśmy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam ze to będzie największy błąd w moim życiu.
*
Rozdział nie sprawdzony, pisany na szybko.
Dziękuję za tyle wyświetleń <3
Następny rozdział, gdy przybędzie komentarzy, bądź najdzie mnie super wena.
ask - pierwszy blog
DODANA ZAKŁADKA "INFORMOWANI"
Rozdział nie sprawdzony, pisany na szybko.
Dziękuję za tyle wyświetleń <3
Następny rozdział, gdy przybędzie komentarzy, bądź najdzie mnie super wena.
ask - pierwszy blog
DODANA ZAKŁADKA "INFORMOWANI"
Króciutki, ale świetny ;)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać się następnego xx
ineedangelinmylife.blogspot.com
zmieniłam go jednak, bo nie pasowało mi to do dalszych wydarzeń. :c
UsuńDo następnego :*
kc bedzie jeszcze agresja wiem taka ja no ale coz kocham takiego justina
OdpowiedzUsuńBoże ale świetny ! Zndjshzbhdhsz <3
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) Szkoda że krótki ale bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Jas nie wybaczy mu tak szybko i łatwo! Niech on się teraz stara, niech cierpi! To by było zajebiste! A nie tylko kłótnia, w następnym rozdziale zgoda potem zdrada, kłótnia, zgoda i Jas wychodzi na debilkę! Mam nadzieję, że będzie silną kobietą w tym ff!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuń